Archiwum grudzień 2010


gru 08 2010 Miłość ? wtf? !
Komentarze (3)

Niestety nie mam czasu na bloga :<

Mam dużo nauki, ciągle coś ..

ale zapraszam was serdecznie na moje moblo, tam jestem codziennie i jest coś nowego zawsze !

więc wchodźcie ; > : *

 

Drogi święty mikołaju ! ja wiem, ze ciebie nie ma tak samo jak zębowej wróżki, yeti'ego, shreka ani kubusia puchatka.. Już jestem duża i wiem, ze spadające gwiazdy nie spełniają życzeń, ale wiesz ? Ja nadal mam nadzieje.. mam nadzieje, ze istniejesz gdzieś tam daleko.. Tak jak miłość. Bo wiesz.. ja zawsze życzyłam sobie od ciebie miłości, a zazwyczaj dostawałam lalkę, albo nowego misia. Ale jest tyle dzieci na świecie, ze na pewno ci się listy pomyliły prawda ? wiem, że mogę sobie życzyć wszystkiego, nawet księcia z bajki. ale ja nie chce wiele.. ja chce jego. 180 cm. rosnącego nieba, z brązową czuprynką i niebiańskim uśmiechem. Do ideału mu daleko, ale ja chce jego, rozumiesz ? To takie zaślepienie, gdzie wszystkie wady znikają i jest tylko ON.. niebiański ideał.. taaak. u nas nazywają to miłością.

 

 

I stała na moście przez jakiś czas, płatki śniegu delikatnie spadały na jej twarz łącząc się z gorzkimi łzami, które harmonijnie grały z biciem jej serca słyszalnym coraz słabiej. Spoglądała na parę zakochanych którzy przechodzili wtedy przez park, przytuleni, zakochani tak jak kiedyś oni. Patrząc na to jak czule ocierał jej twarz z płatków śniegu, zachichotała cicho, poczuła się jak wtedy gdy jej `Romeo` łaskotał jej bladą twarz swoim czułym dotykiem. Wtedy wybuchła nieopanowanym płaczem, a ból w klatce piersiowej gwałtownie się nasilił, przykucła prawie siadając na śniegu. `Dziecko! coś się stało?` - zaalarmował nerwowo jeden z przechodniów .. ` ono właśnie umarło` - mówiła dławiąc się łzami spływającymi z jej jasnoniebieskich oczu.. `ale co ? dziecko uspokój się, kto umarł ?` - kontynuował starszy pan `moje serce, nie słychać go.. a kiedyś biło` - spojrzała w dół dotykając dłonią swojej lewej piersi.

 

Najbardziej lubiła te chwile, gdy przychodził pod jej dom z butelką piwa ledwo stojąc na nogach i śpiewał jej jak bardzo ją kocha, a ona z radością wybiegała do niego rzucając mu się na szyje, nie zważała nawet na sąsiadów stojących w oknach swojego domu, liczył się tylko on i te kwiaty które zrywał specjalnie dla niej z ogródka z jednej z sąsiadek.

 

 


więcej ! ?

Klikajcie ;)

Moblo, moblo moblo, czytajcie ;) :*

lovexlovex   
gru 01 2010 opowiadanie 2 ;)
Komentarze (1)

Był środek nocy. Ona leżała na łóżku przytulona do jego bluzy, tej którą kiedyś u niej zostawił.. Jej oczy były całe podkrążone, a pod powiekami widniał rozmazany tusz, a łzy jeszcze spływały po jej twarzy. Jej wzrok wpatrzony był w pogniecione zdjęcie, które trzymała w drżącej dłoni. W głośnikach po raz setny leciała ich piosenka.. Piosenka przy której wszystko się zaczęło. Nie mogła uwierzyć w to, ze to już koniec.. koniec tej miłości, której zawsze tak pragnęła. Siadając na parapecie przyglądała się przejeżdżającym samochodom i nielicznym przechodniom. Spoglądając na gwiazdy prosiła Boga o litość, żeby dał jej ostatnią szansę i przywrócił jej jego.. W tym momencie zobaczyła znajomą grupkę przechodzącą obok jej domu, wśród nich był ON.. widziała go już daleka, nerwowo zaczęła podpalać kolejnego papierosa, wtedy zobaczyła obok niego ją – uroczą blondynkę o pięknych niebieskich oczach i zjawiskowym uśmiechu… znała ją doskonale, była w końcu to dziewczyna za którą wszyscy sztuczni frajerzy szaleli. A teraz on ? Łzy znów zaczęły wylewać się z jej oczu niczym tsunami, a papieros upad wprost na jej rajstopy, wypalając dziurę w kształcie, serca. Wybuchła histerią. Założyła jego bluzę i adidasy, zabierając ze sobą butelkę wina wybiegła z domu.. Zaczęła biec przed siebie, znajome uliczki wydawały jej się takie obce, ocierając zapłakane oczy nabierała kolejny łyk zimnego wina, cała przemarznięta nie czuła nawet chłodu. Wiedziała, ze musi iść… gdziekolwiek, nagle przewróciła się o jakiś korzeń i upadła na śnieg, nie miała siły nawet wstać, tylko rozpłakała się kolejny raz jak małe dziecko. Czula, ze całe ubranie jej przemokło, a serce soraz bardziej kuło ją w środku. Nie miała już siły. Podeszła do najbliższego drzewa i opierając się o nie stanęła i zapaliła papierosa.. Wtedy zobaczyła wyryte inicjały.. Ich inicjały a na końcu `na zawsze razem` wybuchła śmiechem. Sprzeczne emocje wypełniły jej ciało.. jej wnętrze. Upadając kolejny raz na biały puch zamknęła oczy i zaczęła robić aniołki.. a z jej ust wydobywały się ciche słowa modlitwy. Nie miała już żalu do Boga, ani do niego.. Miała żal do siebie, ze kolejny raz dała nabrać się na tanie chwyty faceta . Leżąc tak usłyszała jakieś głosy i śmiechy.. To byli oni. Przeszli obojętnie obok niej, a jej wielka miłość nawet nie zwrócił na nią większej uwagi, zbyt zajęty był swoją blond ślicznością obok swojego boku. Czuła dreszcze zimna przeszywające jej ciało, a za chwilę napad wewnętrznego gorąca.. wywołujący kolejne łzy. Wtedy zrozumiała, że nie może się poddać, że nie może dać za wygraną tej bezsensownej miłości. Nie mogła postawić kroku, jej nogi były przemarznięte, lecz nie dała za wygraną `będę twarda, do cholery nie wygrasz ze mną, rozumiesz?!` zaczęła krzyczeć i ruszyła przed siebie wracając do domu miała wrażenie, ze pozbyła się właśnie z serca wielkiego, ciężkiego głazu po którym teraz zostaną blizny.. blizny po szczęściu, które z czasem będą się goić. Wiedziała, ze musi być silna, dla siebie i udowodnić mu, że stracił największy skarb na świecie.

 

 

koniec ? czy kontynuacja ? ;)

sami wybierzcie ;d

to moje 2 opowiadanie, więc nie wiem czy się podoba wam chociaż trochę ? :)

oceniajcie ;>


Pytaj.. ;)

lovexlovex