Archiwum 01 grudnia 2010


gru 01 2010 opowiadanie 2 ;)
Komentarze (1)

Był środek nocy. Ona leżała na łóżku przytulona do jego bluzy, tej którą kiedyś u niej zostawił.. Jej oczy były całe podkrążone, a pod powiekami widniał rozmazany tusz, a łzy jeszcze spływały po jej twarzy. Jej wzrok wpatrzony był w pogniecione zdjęcie, które trzymała w drżącej dłoni. W głośnikach po raz setny leciała ich piosenka.. Piosenka przy której wszystko się zaczęło. Nie mogła uwierzyć w to, ze to już koniec.. koniec tej miłości, której zawsze tak pragnęła. Siadając na parapecie przyglądała się przejeżdżającym samochodom i nielicznym przechodniom. Spoglądając na gwiazdy prosiła Boga o litość, żeby dał jej ostatnią szansę i przywrócił jej jego.. W tym momencie zobaczyła znajomą grupkę przechodzącą obok jej domu, wśród nich był ON.. widziała go już daleka, nerwowo zaczęła podpalać kolejnego papierosa, wtedy zobaczyła obok niego ją – uroczą blondynkę o pięknych niebieskich oczach i zjawiskowym uśmiechu… znała ją doskonale, była w końcu to dziewczyna za którą wszyscy sztuczni frajerzy szaleli. A teraz on ? Łzy znów zaczęły wylewać się z jej oczu niczym tsunami, a papieros upad wprost na jej rajstopy, wypalając dziurę w kształcie, serca. Wybuchła histerią. Założyła jego bluzę i adidasy, zabierając ze sobą butelkę wina wybiegła z domu.. Zaczęła biec przed siebie, znajome uliczki wydawały jej się takie obce, ocierając zapłakane oczy nabierała kolejny łyk zimnego wina, cała przemarznięta nie czuła nawet chłodu. Wiedziała, ze musi iść… gdziekolwiek, nagle przewróciła się o jakiś korzeń i upadła na śnieg, nie miała siły nawet wstać, tylko rozpłakała się kolejny raz jak małe dziecko. Czula, ze całe ubranie jej przemokło, a serce soraz bardziej kuło ją w środku. Nie miała już siły. Podeszła do najbliższego drzewa i opierając się o nie stanęła i zapaliła papierosa.. Wtedy zobaczyła wyryte inicjały.. Ich inicjały a na końcu `na zawsze razem` wybuchła śmiechem. Sprzeczne emocje wypełniły jej ciało.. jej wnętrze. Upadając kolejny raz na biały puch zamknęła oczy i zaczęła robić aniołki.. a z jej ust wydobywały się ciche słowa modlitwy. Nie miała już żalu do Boga, ani do niego.. Miała żal do siebie, ze kolejny raz dała nabrać się na tanie chwyty faceta . Leżąc tak usłyszała jakieś głosy i śmiechy.. To byli oni. Przeszli obojętnie obok niej, a jej wielka miłość nawet nie zwrócił na nią większej uwagi, zbyt zajęty był swoją blond ślicznością obok swojego boku. Czuła dreszcze zimna przeszywające jej ciało, a za chwilę napad wewnętrznego gorąca.. wywołujący kolejne łzy. Wtedy zrozumiała, że nie może się poddać, że nie może dać za wygraną tej bezsensownej miłości. Nie mogła postawić kroku, jej nogi były przemarznięte, lecz nie dała za wygraną `będę twarda, do cholery nie wygrasz ze mną, rozumiesz?!` zaczęła krzyczeć i ruszyła przed siebie wracając do domu miała wrażenie, ze pozbyła się właśnie z serca wielkiego, ciężkiego głazu po którym teraz zostaną blizny.. blizny po szczęściu, które z czasem będą się goić. Wiedziała, ze musi być silna, dla siebie i udowodnić mu, że stracił największy skarb na świecie.

 

 

koniec ? czy kontynuacja ? ;)

sami wybierzcie ;d

to moje 2 opowiadanie, więc nie wiem czy się podoba wam chociaż trochę ? :)

oceniajcie ;>


Pytaj.. ;)

lovexlovex